Mieszkam w małym mieście, gdzie w ciągu godziny można dojść z jednego krańca na drugi. Lubię poznawać inne miejscowości, ale zawsze chętnie wracam do miejsca urodzenia.
Wielu ludzi mówi, że chętnie zamieszkałoby gdzie indziej, mam i ja taką propozycję, ale czy się zdecyduję, nie wiem, rozważam za i przeciw. Lubię moje miasto, połączenia kolejowe są dobre, zieleni sporo, mam ulubione szlaki spacerowe, do lasu i nad jezioro niedaleko.
Zwykły marsz ulicami swojego miasta może czasem zaskoczyć, niby znamy każdy niemal kąt, ale inny nastrój, inna ścieżka powodują, że nagle zauważamy coś, co było tu od dawna, a dopiero dziś wpadło w oko aparatu. Inna sprawa, że niektóre rzeźby przenoszone są w inne miejsca lub jakiś budynek mijamy ciągle z jednej strony, gdy tymczasem druga kryje jakiś mural, bramę lub tablicę pamiątkową.
Wczoraj właśnie wpadłam na to, że cykl o takich tablicach byłby ciekawy, bo każda upamiętnia znaną osobę lub wydarzenie, ile historii do opowiedzenia!
Ten posąg, rzeźba czy jak to nazwać stał kiedyś przy tzw. ścieżce zdrowia, jeśli ktoś pamięta, co to były za obiekty w PRLu. Ścieżki dawno nie ma, ale rzeźba pozostała, i o ile pamiętam nosi nazwę Łyżwiarze.
Na tym samym skwerze postawiono parkur dla rolkarzy i deskorolkarzy, aby schodów i poręczy nie niszczyli, a wyżywali się w swojej przestrzeni.
Na budynku piekarni-cukierni zauważam mural, nietypowy, bo narożnikowy. Jeden fragment na ścianie głównej reklamuje pracownię tortów, drugi na ścianie bocznej promuje tradycyjne pieczywo. Tu podobno odbywają się także warsztaty pieczenia chleba dla uczniów.
W dniu mojego spaceru przyjechał do miasta cyrk. Proces rozlokowania całości na terenach zielonych widziałam z okna kuchennego i podziwiam szybkość oraz sprawność pracowników obsługi. Przyjechali rano, po południu jeden występ, a kolejnego ranka już ich nie było...
Kampanię wyborczą do samorządów widać na każdym kroku, kilometry bilboardów, tysiące twarzy spoglądających na przechodniów z każdego ogrodzenia...czasami czuję się śledzona spojrzeniami z plakatów, a każdy uważa się za najlepszego kandydata. Dziwne jest natomiast to, że na wielu plakatach nie wypatrzysz logo partii, z której rekrutują się kandydaci, czyżby wstydzili się przynależności partyjnej?
Drzewa jeszcze gołe, bez liści i wrony na nich wyglądają niczym dekoracja z jakiegoś horroru!
Podglądam także, ile gniazd na konarach, jakie zmyślne konstrukcje wyplatają ptaki, a zręczności można im pozazdrościć! Część gniazd spadł po wichurach, będą mieli nasi skrzydlaci przyjaciele wiele pracy wiosną.
Taki budyneczek spodobał mi się w otoczeniu zieleni. Budynek stary, ale pięknie zrewitalizowany, a całość nawet przez ogrodzenie robi wrażenie. Ciekawe jak wygląda wewnątrz?
Stały element każdego marszu - klucze gęsi, a w niedzielę w drodze do Torunia widziałam nawet dwa bociany, krążyły nisko nad autem, jakby chciały się przywitać:-)
A co Was zaskoczyło ostatnio w waszym otoczeniu, czy może lubicie właśnie niezmienność swojej strefy komfortu?